Czy po pięćdziesiątce, będąc od wielu lat żoną, matką i gospodynią domową, można zmienić spojrzenie na życie i odmienić całkowicie swoje wieloletnie nawyki żywieniowe? Otóż można!

Założyłam tego bloga w trzy miesiące po tym, jak wraz z mężem, do niedawna zatwardziałym mięsożercą, postanowiliśmy całkowicie zrezygnować z produktów odzwierzęcych i przejść na dietę roślinną, czyli wegańską.

Chcę Wam o tym opowiedzieć: opowiedzieć o tym co nami kierowało i zachęcić do zastanowienia się nad tym, co jecie. Ośmielić tych, którzy już trochę wiedzą, i którzy chcieliby zrobić podobny, wielki krok, ale nie mają odwagi.

Kuchnia wegańska nie jest ani niesmaczna, ani monotonna. Jest za to dla nas o wiele zdrowsza i pełna nowych smaków. Chcę Was tu o tym przekonać. To jak odkrywanie wielkiego, ciekawego świata za ogromnym oceanem niewiedzy. Może pokonamy go razem?


3.02.2017

Pyszny i zdrowy chleb gryczany!

Skoro już zaczęłam publikować tu przepisy, pochwalę się moim najnowszym odkryciem, czyli chlebem gryczanym. Jest jak najbardziej wegański :) Podrzuciła mi ten przepis moja dobra koleżanka, wielbicielka kaszy gryczanej w każdej postaci. Haniu, bardzo Ci dziękuję :)

Chleb ten nie dość, że bardzo łatwy do zrobienia, to w dodatku jest wyjątkowo zdrowy. Kasza gryczana - jego jedyny składnik, poza wodą i odrobiną soli - to przecież kopalnia odżywczych minerałów i witamin! 

Kasza gryczana ma jeszcze dwie cenne właściwości: ma niski indeks glikemiczny i nie zawiera glutenu. Ten chleb to samo zdrowie!

Zaczynamy. 

Do upieczenia jednego bochenka potrzeba pół kilograma białej (a więc nie prażonej) kaszy gryczanej, ok 700 ml wody (to na początek, później trzeba będzie trochę jej dodać), dwie łyżeczki soli oraz...  trochę cierpliwości.

Kaszę zalewam wodą i zostawiam na kilka godzin (na przykład na noc).
Rano zaglądam czy nie trzeba dolać wody, a na ogół trzeba, bo kasza napęcznieje i wchłonie całą wodę, więc dolewam tak, żeby znowu woda przykryła kaszę i mieszam całość łyżką.  Po czym znów zostawiam na kilka godzin (do wieczora).

Tu się przyznam, że po upieczeniu dwóch bochenków dokładnie według podanych proporcji, następne robię na tzw. "oko". Jeszcze jedna wielka zaleta tego przepisu, bo za każdym razem wychodzi pyszny. 

Wieczorem kasza wygląda już tak: jest nieco kleista i podfermentowana.


Jeśli wody jest za dużo, to teraz można trochę jej odlać, ale nie odcedzam kaszy do sucha.

Mikserem "patykiem" miksuję kaszę, ale też nie na pył. Kaszowe grudki są fajne :)


Dosalam (jedną lub dwie łyżeczki soli) i przekładam moje kaszowe ciasto chlebowe do wyłożonej papierem blaszki.


Blaszka ląduje w zimnym piekarniku i stoi tam sobie kolejne kilka godzin, czyli w naszym cyklu to będzie kolejna noc. 

Rano ciasto jest gotowe do pieczenia. Piekę godzinę, albo trochę dłużej, w 200 stopniach. 

Po upieczeniu radzę wystudzić na kratce, ale nie odrywać papieru. Papier odejdzie ładnie od zimnego chleba, a na ciepło będzie się wszystko rozpadać.

Chlebek wychodzi przepyszny!



Za drugim razem wyrósł mi ładniej, ale ta naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Chleb jest zwarty, kleisty tak jak najlepszy razowiec!


Do drugiego dodałam garść nasion słonecznika.


Jak siebie znam, to do każdego następnego będę dodawać coś nowego, żeby poeksperymentować ze smakami. Podobno odrobina czarnuszki albo ziół prowansalskich też mu dobrze robi. Na pewno wypróbuję :)

Zachęcam Was do spróbowania. Naprawdę nie ma przy nim pracy i nie ma też strachu, że coś nie wyjdzie. A kiedy człowiek sobie pomyśli, jak wiele odżywczych wartości ma taki własnoręcznie upieczony chlebek, to już zawsze ma się chęć z daleka omijać "ulepszone" chemicznymi polepszaczami sklepowe pieczywo.

Czego i Wam serdecznie życzę :)



15 komentarzy:

  1. Zrobie! w sumie zasada podobna do tzw chleba bez wyrabiania - zostawic, niech sobie pofermentuje sam sobie :)
    a ja lubie takie rzeczy, z ktorymi jest malo obrobki :) pewnie dobry z marmite'm ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to tez jest jakis pomysl! Sprobuje!

      Usuń
    2. jak sie lubi z marmite'm, to wszystko prawie mozna z nim jesc :) no, moze nie z ciastem jakims...

      Usuń
  2. p.s. a co by sie stalo jakby uzyc prazonej kaszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze by tak ladnie nie wyfermentowala? Nie wiem, spróbuj ale na wlasne ryzyko hehehe :)

      Usuń
  3. Prażona kasza jest jakby bardziej :D Zdecydowanie jestem za białą i tak myślę, jakby krakowskiej spróbować? Toż to samo tylko drobniej mielona na początek. Idea podobuje mi się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny chlebek i łatwy w wykonaniu, ale ja jakoś bykiem patrzę na kaszę gryczaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biala ma delikatniejszy smak od palonej. Moze by Ci nie przeszkadzal.

      Usuń
  5. Ale ja dobrze przeczytałam? Kasza gryczana, wola i sól?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło Panią widzieć w moich skromnych progach :) Tak, tak, dobrze przeczytałaś: kasza, woda i sól. I pycha!

      Usuń
  6. Wygląda jak chleb i da się pokroić:) I fajny przepis...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani chybi sprobuje...taki latwy i jaka piekna konsystencja.
    Anno..dowiedzialam sie, ze platano mozna kupic w Little India w Warszawie na ul, Domaniewskiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O,fajnie, dzięki! A chlebek wypróbuj,bo warto :)

      Usuń