Jedna z najbardziej lubianych w naszym domu zup, obok zupy z czarnej fasoli, o której tu już pisałam, oraz hariry, o której jeszcze nie pisałam, ale napiszę.
Kto lubi zupy sycące, lekko (lub mocno!) pikantne i pełne korzennych smaków, ten laksę pokocha, tak jak my.
Robię ją dość często, nie jest trudna w przygotowaniu i same czynności kuchenne nie zajmują wiele czasu. Składniki też sobie można komponować dość dowolnie, cały w tym jej urok! Ponoć każdy robi i doprawia laksę na swój własny sposób.
Oto więc mój sposób na jedyną w swoim rodzaju, aromatyczną laksę po wegańsku.
Najpierw przygotowuję wywar z włoszczyzny, oczywiście najczęściej w uproszczonej formie, bo jak zawsze mam mało czasu.
W czasie, gdy warzywa się gotują, przygotowuję podstawę zupy, czyli cebulę, czosnek i przyprawy. A przyprawy to: papryka słodka i ostra, kurkuma, kmin rzymski, imbir, oraz curry i garam masala, lub inna aromatyczna mieszanka indyjską. Tu sobie zresztą można poszaleć po swojemu, według gustów i przyzwyczajeń.
Pierwszą podsmażam przez parę minut posiekaną cebulę, dorzucam do niej czosnek i jeszcze małą chwilkę razem smażę, aż zaczną razem roztaczać cudowne aromaty :) Ale nie za długo, bo czosnek lubi się przypalać i gorzknieć.
Dodaję resztę przypraw, nie boję się ich ilości, bo zupa ma być pyszna i bardzo aromatyczna, i będzie!
Podsmażam wszystko razem przez kolejnych parę minut, później podlewam wodą i gotuję znów 3-4 minutki.
Następnie dodaję część ugotowanych warzyw z bulionu, od tego, ile ich dodam, zależeć będzie późniejsza konsystencja zupy. Ja ostatnio dodałam niewiele warzyw, ale jeśli lubicie zupy bardziej w typie kremu, to możecie sobie nie żałować.
Przy pomocy miksera-patyka miksuję całość, a później dolewam resztę bulionu.
Dodaję mleczko kokosowe ...
i zupa prawie gotowa!
Jeszcze tylko parę (kluczowych) dodatków, czyli:
Tofu (najlepiej wędzone, ale może być też naturalne), które kroję w paseczki,
a następnie podsmażam, podlane olejem i sosem sojowym. Jeśli tofu nie było wędzone, tu można dodać trochę wędzonej papryki.
Pieczarki, pokrojone w plasterki,
które dorzucam do podsmażonego tofu i bardzo krótko smażę razem,
a do tej mieszanki dodaję jeszcze kiełki, na ogół kiełki fasoli mung, ale ostatnio obrodziło u nas w słonecznikowe, więc tym razem słonecznikowe.
Kiełków już nie smażę, tylko dobrze mieszam z resztą, żeby wchłonęły pyszny smaczek,
i wszystko, razem z sosem, dodaję do zupy. Potem dobrze jest spróbować i ewentualnie dosolić, ale na ogół nie jest to potrzebne, bo użyty sos sojowy jest wystarczająco słony.
Zostały jeszcze dwa detale, czyli: ogórek zielony, pokrojony w paski czy słupki, czy jak kto tam sobie chce,
oraz makaron ryżowy, wcześniej zalany wrzątkiem i odcedzony po ok. 10 minutach.
Ogórek i makaron dodajemy do garnka tuż przed podaniem zupy.
I oto moja laksa gotowa!
Jest naprawdę niewiarygodnie pyszna! Spytajcie mego Małżonka... :)
Zamiast pieczarek, można dodać np. podsmażonego boczniaka (próbowałam, też bardzo smaczny!). Zamiast ogórka, mogą być kawałki surowej cukinii albo innego warzywa. Ja czasem dodaję np. twarde części listków kapusty pekińskiej, pokrojone w paski. Makaron ryżowy też można zastąpić innym. I w ogóle można zupę zrobić zupełnie po swojemu.
Ale tu przypomnę składniki, których użyłam ja:
- wywar z warzyw + ugotowane warzywa
- cebula, czosnek, przyprawy (imbir, kurkuma, papryka ostra i słodka, garam masala, kmin rzymski i curry)
- mleczko kokosowe (1 puszka)
- serek tofu, pieczarki, kiełki + sos sojowy i ew. papryka wędzona
- ogórek zielony
- makaron ryżowy
Kto nie ma pomysłu na najbliższy obiad, zachęcam do wypróbowania laksy, póki jeszcze jest chłodno i taka aromatyczna, rozgrzewająca i sycąca zupa wprawić może człowieka w niepowtarzalnie błogi nastrój...
No patrzaj, przypomnialas mi o zupie o slicznej nazwie mulligatawny. zasada podobna, choc wersja ortodoksyjna jest z wywarem miesnym. W zasadzie z podobnych okolic sa laksa i mulligatawny:) podoba mi sie dodatek wstazek makaronowych. przepis tez przekaze dziecku (bedzie bez pieczarek i makaronu ryzowego).
OdpowiedzUsuńNo to smacznego życzę :)
UsuńLubię zupy sycace, podobnie robię laksę z tym, że kiełki dodaje na samym końcu ponieważ lubię chrupiące.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja też, ale lubię też jak trochę przesiąkną sosikiem, zanim się połączą z resztą zupy. :)
UsuńNie powiem,wygląda smacznie! Jak zawsze takie przepisy są dla mnie inspiracją i z pewnością popełnię taka zupę, szczególnie córkom powinno smakować:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest pyszna. A dodatki można sobie wymieniać, według upodobań. Smacznego :)
UsuńŚwietny blog, super idea. Jestem od ponad 20 lat w wegetariańskim temacie, coraz bardziej wegańskim. Będzie też o tym u mnie. Ta zupka bardzo ciekawa, zrobię na pewno. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie:) W naszym domu, gdzie kiedyś królowała pomidorowa, laksa jest dziś na pierwszym miejscu. Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny!
Usuń