Czy po pięćdziesiątce, będąc od wielu lat żoną, matką i gospodynią domową, można zmienić spojrzenie na życie i odmienić całkowicie swoje wieloletnie nawyki żywieniowe? Otóż można!

Założyłam tego bloga w trzy miesiące po tym, jak wraz z mężem, do niedawna zatwardziałym mięsożercą, postanowiliśmy całkowicie zrezygnować z produktów odzwierzęcych i przejść na dietę roślinną, czyli wegańską.

Chcę Wam o tym opowiedzieć: opowiedzieć o tym co nami kierowało i zachęcić do zastanowienia się nad tym, co jecie. Ośmielić tych, którzy już trochę wiedzą, i którzy chcieliby zrobić podobny, wielki krok, ale nie mają odwagi.

Kuchnia wegańska nie jest ani niesmaczna, ani monotonna. Jest za to dla nas o wiele zdrowsza i pełna nowych smaków. Chcę Was tu o tym przekonać. To jak odkrywanie wielkiego, ciekawego świata za ogromnym oceanem niewiedzy. Może pokonamy go razem?


22.10.2016

Najwyższa pora docenić pora ...


A właściwie pora najwyższa, żeby docenić wszystkie warzywa!



Warzyw jedliśmy zawsze sporo, ale przyznam się, że specjalnie nie eksperymentowałam z ich przyrządzaniem, najczęściej były dodatkiem do obiadu, więc albo miały formę surówki, albo gotowanej jarzynki i to tyle. 

Teraz stały się podstawą naszego jedzenia i powiem, że naprawdę odkrywam je na nowo, i doceniam jeszcze bardziej, choć przecież zawsze bardzo je lubiłam.

A najbardziej cieszę się z tego, że docenia je również Mój Drogi Małżonek, który z wielkiego mięsożercy przeistoczył się cztery miesiące temu w roślinojadka i z zapałem zajada przyrządzane przeze mnie, czasem nieco eksperymentalne, warzywne potrawy, choć dawniej szczególnym miłośnikiem jarzyn nie był.

A naprawdę, jest z czym poszaleć, bo w końcu warzyw mamy do wyboru naprawdę sporo. Co prawda letnio-jesienny okres warzywnej prosperity właśnie się kończy, ale myślę że dam sobie radę i zimą, choć nie będę już wracała tak radośnie objuczona z sobotniego bazaru. 

Parę fotek z moich warzywnych obiadków, ot tak, dla zachęty:

Kabaczek w towarzystwie ciecierzycy, papryki i jarmużu, a wszystko w tomacie. Jarmużu dodałam w ostatniej chwili, głównie dla koloru, a okazał się przyjemnie chrupiącym i bardzo smacznym dodatkiem.  

Kapusta włoska z fasolą, też w tomacie. 
Dodałam do niej papryki wędzonej i to był strzał w dziesiątkę. Taki fasolowy bigosik. Pyszny!

Smażony kalafior z marchewką - niedawno odkryte przez przypadek połączenie. Bardzo fajne, naprawdę. A koperek do kalafiora to dla mnie jak kropka nad i. 

Przypomniało mi się, że w dzieciństwie nieraz jadłam ziemniaki ubijane razem z gotowaną marchewką. Teraz często tak robię. Bakłażan w sosie czosnkowo - sojowym, tak trochę niby po tajsku.  

Niektóre fotki znów niestety są kiepskie, mam nadzieję, że nie wpływają bardzo ujemnie na apetyczność wyglądu moich obiadków... Będę sobie chyba musiała jakieś kulinarne foto-studio zorganizować, bo przy zwykłej lampie te zdjęcia wychodzą mocno takie sobie :(

A na koniec pomidory, które musieliśmy ewakuować z krzaków przed nadchodzącym zimnem. Trochę się martwiłam, że nie zdążyły dojrzeć. Ale z drugiej strony korciło mnie zawsze, żeby spróbować jak smakują smażone, a wszystko przez Fannie Flag i jej książkę :)


No więc już wiem, że są warte grzechu. Posoliłam je, popieprzyłam i przed smażeniem obsypałam plasterki mąką kukurydzianą. Wyszły pyszne, lekko kwaskowe, ale miękkie i jednocześnie trochę chrupiące, dzięki panierce.


Bardzo często szukam warzywnych inspiracji w necie. Jest tego bardzo dużo, wystarczy sobie zajrzeć na durszlak.pl, albo po prostu wpisać w wyszukiwarce co tam sobie chcemy i zaraz propozycji jest co nie miara. Ja na ogół tylko podłapuję pomysł, a potem już sama kombinuję szczegóły. Nie mam cierpliwości do przepisów, taka już moja natura. Czasem oczywiście później nie pamiętam co z czym i jak robiłam, ale dzięki temu kulinarnym improwizacjom w moim życiu nie ma końca... 

Do czego i Was namawiam gorąco :)



6 komentarzy:

  1. Z zielonych pomidorow czesto robie dzem. Pomidory smaze z cebula, papryka - przyprawy wedlug gustu.
    Pozniej dodaje do sosow, zup, jak kto lubi. Oczywiscie smazone w panierce tez smakuja przepysznie.

    Smaczny blog! - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że zajrzałaś :) Dżem brzmi ciekawie, nie powiem. Kiedyś był w sprzedaży ketchup z zielonych pomidorów, ale wyglądał dość nieapetycznie i kupiłam tylko raz, nigdy więcej. A w sumie, można by pewnie te pomidory zielone na wiele sposobów wypróbować. W przyszłym roku wypróbuję.

      Usuń
  2. Wszystko wygląda apetycznie! Bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No kto by pomyślał, obie mamy mężów roślinojadków.
    Bardzo kuszące te obiadki.

    OdpowiedzUsuń
  4. No kto by pomyślał... Świat się zmienia. Jak dobrze, że czasem na lepsze :)

    OdpowiedzUsuń