Odkąd zaczęłam ją poznawać, kuchnia wegańska nie przestaje mnie zadziwiać.
Co i rusz jakiś nowy smak, jakiś nowy pomysł na wykorzystanie znanych i mniej znanych produktów.
Ostatnio pisałam o serku tofu, który robi się z wody odcedzonej po gotowaniu soi. Niesamowita sprawa.
Ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, co można zrobić z wody po ugotowanej ciecierzycy! Woda ta zwie się na świecie aquafabą, co zresztą znaczy dokładnie właśnie to: "woda z fasoli", a dotyczy generalnie wszystkich strączkowych wywarów, jednak najczęściej właśnie ciecierzycy. Ciecierzycę u nas kupić można bez problemu, suchą bądź w puszkach. I tę wodę z puszkowej ciecierzycy nauczyłam się wykorzystywać.
Otóż aquafaba ma tę właściwość, że jak się ją ubija trzepaczką bądź mikserem, płyn zamienia się... w pianę. Im dłużej się ubija, tym piana sztywniejsza. Dokładnie tak samo jak to się dzieje z białkiem jajka.
Po paru minutach jest sztywna jak to piana bywa. I co tu z takim fantem zrobic?
Oczywiście omlet!
Ten omlet usmażyłam osobiście z piany uzyskanej z aquafaby, do której dosypałam trochę mąki z ciecierzycy i trochę mąki pszennej. Delikatnie wymieszane i wyłożone na patelnie z olejem, dało się usmażyć w taki oto pyszny omlecik. Pyszny, naprawdę. Żadnego tam fasolowego smaku. A z dodatkiem własnoręcznie zrobionego dżemu - po prostu p o e z j a ...
I jak tu się nie dziwić?
Bez jaj? Ano bez jaj!
Omlet to mały pikuś! Aquafabę można wykorzystać do wielu potraw. Namierzyłam na facebook'u wegańską grupę jej entuzjastów, którzy chwalą się swoimi wyczynami, a jest się naprawdę czym chwalić. Powiem tylko że najprostszym deserem tam pokazywanym są aquafabowe bezy...
Żebym tak miała więcej czasu na kuchenne szaleństwa, to pewnie już bym mogła pochwalić się tutaj niejednym pysznym deserem z aquafaby. Ale nie traćmy nadziei, wszak wegańskie życie całe dopiero przede mną!
Jeśli ktoś nadal myśli że wykluczenie mięsa i nabiału zubaża dietę i ogranicza wachlarz kulinarnych możliwości i smakowych doznań, to ... zapraszam do czytania kolejnych moich notek. Będziemy odkrywać dalej.
Spróbuję zrobić taki omlet.
OdpowiedzUsuńNiedawno podlałam kwiatek wodą po gotowaniu klusek, wprawdzie nie wegańską, ale pewnie wiele jajecznego proszku te makarony nie widziały.
Podobno taka użyźniająca. Zobaczymy, na razie powstał kożuch na górnej warstwie ziemi.
Bardzo ciekawy eksperyment. Ja podlewam nie wypitą herbatą.
UsuńMy zimą będziemy się żywili głównie przecierem z pomidorów i powidłami śliwkowymi.
UsuńSą jakieś efekty?
UsuńNo, to zima będzie całkiem po wegańsku :) Efekty podlewania herbatą? Są, na pewno!
UsuńNo ok ale jak bez strączków (w tym soi) i zbóż? Na samych owocach i warzywach ciężko by było.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego bez strączków? TO już by była dieta dr Dąbrowskiej - oczyszczająca. Też można. :)
UsuńStrączki mi szkodzą. Niezależnie czy moczone i jak gotowane, strączków nie jadam. Nie bardzo widzę weganizm w takim wydaniu.
UsuńNo to rzeczywiście problem, bo strączki są podstawowym dostawcą białka w diecie wegańskiej. Ale nie tylko one. Są jeszcze kasze i nasiona: orzechy, pestki. Pilnując obecności w diecie tych jednych i drugich, myślę że można sobie dać radę z prawidłowym zbilansowaniem posiłków. Jest wiele informacji w necie na ten temat. Białko zwierzęce nie jest nam niezbędne do życia, wbrew wmawianym nam przez producentów hasłom.
UsuńBez jaj! Omlet z wody po gotowaniu ciecierzycy... Nie pomyślałabym:) O tofu już poczytałam. Dzięki:) Kupię sobie znowu.
OdpowiedzUsuńPrawda? Kto by pomyślał... Pewnie jest jeszcze przed nami sporo takich odkryć!
Usuń